Blog

Nauczony doświadczeniem, jedną z zasad jaką wyznaję i przestrzegam fotografując przyrodę jest ciągła czujność i gotowość sprzętu od momentu wyruszenia w plener aż do powrotu. Nierzadko zdarza się sfotografować coś ciekawego zupełnie niespodziewanie, po drodze na plener lub tuż przed jego zakończeniem. Myśląc, że dzień zdjęciowy jest już zmarnowany. Tak też było jednego kwietniowego poranka. W drodze nad rzekę aby zaczaić się na Zimorodka napotkałem rodzinę żurawi. Zimorodek nie przyleciał ale dzień uratowało fajne zdjęcie żurawiej rodziny.

Zimorodek - latający klejnot trudny do uchwycenia. Po wieloletnich próbach w końcu udało mi się wykonać bliskie ujęcie tego intrygującego ptaka. Niestety, ptak usiadł po przeciwnej stronie krzaka niż się spodziewałem. Nie było możliwość wykonania perfekcyjnego ujęcia. Faktem jest, że fotografia przyrodnicza potrafi przynosić pozytywne emocje jak i dużo częściej powodować frustracje i rozczarowanie.

Mała przerwa w uganianiu się za sarnami i innymi większymi ssakami. Kwiecień to dobry miesiąc na nieco makrofotografii. Kwitnące rośliny przyciągają liczne owady spragnione nektaru w tym motyle z gatunku Rusałka Pawik oraz pospolite pszczoły. Ręka dawno wyszła z wprawy do makro także uzyskanie ostrego ujęcia wymagało zepsucia wielu "klatek".

Ostatnie śniegi stopniały, kozły sarny pozbywają się scypułu odsłaniając nowe poroże. Przypadkiem napotkany samiec sarny pozwolił się sfotografować po czym uciekł. Galopującego kozła sfotografowałem w fazie „lotu”.

Marcowa pogoda wciąż zaskakuje. Jednodniowy nawrót zimy zachęcił do wyjścia w plener. Zimowy kamuflaż zdaje się działać lepiej niż ogólny, sarna dała się podejść naprawdę blisko 8. dnia wiosny.

Tym razem nie fotografia stanowi dzieło samo w sobie. Nietypowe dla mnie wyzwanie czyli kompleksowa realizacja dla klienta: projekt wnętrza, wykonanie prac remontowo-wykończeniowych i przebudowy, wyposażanie, wykonanie zdjęć VR do oferty wynajmu. Wszystko przy ścisłej współpracy ze zleceniodawcą i rygorystycznym przestrzeganiu określonego budżetu. Dowód na to, że budżetowo nie musi oznaczać tandetnie a kreatywność może być realizowana w wielu dziedzinach na raz.

Sarny. Zawsze zgrabne i urocze, stosunkowo łatwo je spotkać. Pod dłuższej przerwie w fotografowaniu idealny obiekt do ćwiczenia "ręki" fotografa przyrody. Kolejne kilka ujęć tych sympatycznych istot trafia do mojego portfolio.

Publikacja Czwarta edycja kalendarza już w druku. W tym roku coś zupełnie innego niż dotychczas. Sięgnąłem głębiej do szuflady po zasoby sprzed lat. Tegoroczna edycja to coś dla miłośników klasycznej techniki i klimatów industrialnych. Parowozy - potężne, gorące, buchające parą i dymem maszyny niegdyś mozolnie ciągnące wagony - dzisiaj unikatowe i spotykane głównie w nielicznych skansenach kolejowych i muzeach. Niektóre z nich ponad 100-letnie, wciąż sprawne, zdają się opierać upływającemu czasowi. Format pionowy 30x45cm, wydrukowany na papierze kredowym.

W fotografii przyrodniczej jest przeważnie tak, że długo się chodzi za jakimś "tematem" a efekty są żadne albo mizerne. W końcu jednak wytrwałość jest nagradzana i nadchodzi poranek wymarzony w życiu fotografa przyrody, temat przyszedł sam. Napotkany młody Lis okazał się profesjonalnym modelem. Pomimo szybko zmieniających się warunków oświetleniowych, niebywałe zaufanie i brak strachu zwierzęcia przed człowiekiem z aparatem pozwoliło na wykonaniu 45 minutowej sesji z liskiem. Słowo sesja nie jest tu przesadą, gdyż lis zdawał się pozować przed obiektywem.

Po dłuższej przerwie powracam do tematu dzikich zwierząt. Korzystając z dobrej pogody zrobiłem mały rekonesans dawno nieodwiedzanych przeze mnie terenów w poszukiwaniu czegokolwiek żywego. Gdy już myślałem, że to stracony dzień, coś nadleciało - udało się sfotografować Myszołowa Włochatego w locie. Takie ujęcie to dobra motywacja gdy wraca się do tej niełatwej dziedziny fotografii.